Z Krzysztofem Antkowiakiem umówiłam się w jesienny listopadowy poranek w Poznaniu w miejscu pachnącym świeżym chlebem i kawą. Na spotkanie czekałam z pewną tremą i zaciekawieniem ponieważ jako dziecko podobnie jak pół Polski kochałam się w nim na zabój. Od czasów sukcesu piosenki „Zakazany owoc” minęło jednak ponad 20 lat i wiele w życiu Krzysztofa się wydarzyło. Przeżył wzloty i upadki, był uwielbiany przez miliony, opuszczony i pogrożony w nałogu. Ostatnio spotkał na swojej drodze Boga i o to chcę zapytać. Pierwsze co mnie uderza, kiedy wchodzi do kawiarni i wita się ze mną, to ciepło i niesamowity spokój, które od Niego biją.