logo

Cieszę się, że trafiłeś na moją stronę Bóg w wielkim mieście.
Jest to przestrzeń pełna pokoju i światła.

Odetchnij więc głęboko, uspokój zagonione myśli, spójrz w niebo, uśmiechnij się…
Usiądź wygodnie, zaparz sobie ulubioną herbatę i śmiało się rozgość.

BÓG, KTÓRY UZDRAWIA 0
BÓG, KTÓRY UZDRAWIA

Z Krzysztofem Antkowiakiem umówiłam się w jesienny listopadowy poranek w Poznaniu w miejscu pachnącym świeżym chlebem i kawą. Na spotkanie czekałam z pewną tremą i zaciekawieniem ponieważ jako dziecko podobnie jak pół Polski kochałam się w nim na zabój. Od czasów sukcesu piosenki „Zakazany owoc” minęło jednak ponad 20 lat i wiele w życiu Krzysztofa się wydarzyło. Przeżył wzloty i upadki, był uwielbiany przez miliony, opuszczony i pogrożony w nałogu. Ostatnio spotkał na swojej drodze Boga i o to chcę zapytać. Pierwsze co mnie uderza, kiedy wchodzi do kawiarni i wita się ze mną, to ciepło i niesamowity spokój, które od Niego biją.

KASIA: Przyznam się, że troche się stresowałam spotkaniem z Tobą, bo kiedyś byłeś moim idolem. Jako ośmiolatka kochałam się w Tobie na zabój.

KRZYSZTOF: Bardzo mi miło. Nie wiem co mam powiedzieć. Ja też się cieszę, że możemy porozmawiać, zwłaszcza, że znam i chętnie czytam Twojego bloga.

KASIA: Czasy, kiedy pół Polski kochało się w Twoim „Zakazanym owocu” są już wspomnieniem, ale ten „zakazany owoc” to nie tylko utwór, który przyniósł Tobie niesamowitą popularność. To też pewien symbol. Co było dla Ciebie takim zakazanym owocem?

KRZYSZTOF: Ten utwór był dla mnie błogosławieństwem i przekleństwem. Miałem taki okres buntu i obraziłem się na tę piosenkę, bo ludzie kojarzyli mnie tylko z tym utworem. podczas gdy ja robiłem swoje muzyczne rzeczy.
A ten „zakazany owoc” w moim życiu prywatnym to były takie momenty, kiedy nie mogłem sobie poradzić z moją popularnością, bo oprócz tego co widać było na scenie była ta druga, mroczna strona popularności: presja w szkole w stylu: „co nasza gwiazdka teraz powie”, zazdrość kolegów o to, że dziewczyny miały mój plakat. Zazdrość i uwielbienie – czyli dwa bieguny popularności.

KASIA: To wszystko o czym mówisz miało miejsce lata temu. Czy to miało wpływ na Twoje dorosłe życie? Na ostatnie 10 lat? Co się z Tobą działo od tamtego czasu?

KRZYSZTOF: Podświadomie to zamieszanie dookoła mnie z dzieciństwa na pewno miało wpływ na mnie a zwłaszcza na moje życie osobiste w życiu dorosłym. W muzyce nadal działałem, nagrywałem i rozwijałem się, ale w życiu osobistym bywało różnie. Przyszły nałogi. Byłem zniewolony. Jak każdy nałogowiec myślałem, że się kontroluję, natomiast jak teraz na to patrzę to nie było w tym żadnej kontroli.

KASIA: Jakie miałeś nałogi?

KRZYSZTOF: Było ich kilka, np. picie co weekend. Taki „ekskluzywny alkoholizm” pod płaszczykiem spotkań towarzyskich, celebracji dobrych trunków i życia w ogóle. Tak naprawdę wyglądało to tak, że niedziela po prostu nie istniała. Leżałem w łóżku nieprzytomny i dochodziełem do siebie. To był dzień wyjęty z życiorysu. Ale najgorszym nałogiem jaki przeżyłem był hazard. To jest najgorszy nałóg. Ciężko się z niego wydostać. Jest taka terapia 12 kroków, która mówi, że pierwsze co musisz zrobić, to zawierzyć Sile Wyższej. Jeśli tego nie zrobisz, szanse na wyjście z nałogu są żadne.

KASIA: Zanim zapytam o tę Siłę Wyższą pozwól mi coś zrozumieć… Wydajesz się osobą bardzo świadomą i mającą kontrolę nad swoim życiem. Miałeś i masz kochająch ludzi dookoła Ciebie. Skąd te nałogi?

KRZYSZTOF: Każdy nałóg jest jakąś niezałatwioną sprawą w Tobie. Uciekamy od wielu rzeczy: od tego co nas boli, z czym sobie nie możemy poradzić. To są rzeczy często nieuświadomione w nas. To mogą być na przykład jakieś rany z dzieciństwa, które potrafią być traumami całe życie i wtedy na ukojenie bólu przychodzą nałogi: alkohol, narkotyki, hazard. Ludzie myślą, że to kontrolują i ja też tak myślałem ale nałóg to zniewolenie a zniewolenie jest najgorszą rzeczą, jaka może Ci się przytrafić, bo nie jesteś wolnym człowiekiem, bo nie masz już wolnej woli. Stajesz się niewolnikiem.

KASIA: Pamiętasz jak to się zaczęło?

KRZYSZTOF: Zaczęło się niewinnie. To było w Atlantic City 12 lat temu. Ludzie, którzy organizowali koncert zabrali mnie do kasyna. To był mój pierwszy raz w życiu. Grałem po raz pierwszy i zacząłem wygrywać, ale to nawet nie chodziło o pieniądze. Ja się tam po prostu dobrze czułem. Zapomniałem o całym świecie. Odciąłem się od wszystkiego. Był tylko stół, ja, krupierka i automaty – nierealny, kolorowy świat. Wtedy wiedziałem, że coś jest ze mną nie tak, bo siedziałem tam znacznie dłużej, niż powinieniem. Umówiłem się ze znajomymi, że za dwie godziny wyjdę a wyszedłem rano bez grosza. To kasyno trafiło u mnie na podatny grunt i ten nałóg trwał u mnie ponad 10 lat. 10 lat okłamywania najbliższych, którzy nie mieli o niczym pojęcia. 10 lat biczowania się i obwiniania o to, że znowu tam poszedłem. To było piekło, ale gdyby nie tamto doświadczenie, nie byłbym taki sam jak jestem teraz, więc dziekuję za te 10 lat.

KASIA: Mówisz, że każdy nałóg jest niezałatwioną sprawą w sobie, ucieczką. Od czego Ty uciekałeś wchodząc w hazard?

KRZYSZTOF: Ja byłem nieludzko wymagający od siebie. Dużo pracowałem,
a nie widziałem efektów. Miałem wrażenie, że marnuję swój potencjał jako muzyk, że siedzę na ławce rezerwowych. Tak jak piłkarz, który siedzi na ławce rezerwowych, bo trener go nie wpuszcza na boisko. Ludzie o mnie zapomnieli. Grałem rzadko. To boli. Wiedziałem, że jestem dobry, ale moja muzyka nie mogła zaistnieć. Komponowałem, tworzyłem i nic. Narzucałem sobie więc coraz więcej
i więcej, byłem rygorystyczny wobec siebie i nie rozumiałem dlaczego ludzie tego nie kupują.

KASIA: Wtedy zainterweniowała ta „Siła Wyższa”, o której mówisz, czyli Pan Bóg?

KRZYSZTOF: To Bóg mnie uzdrowił. Na terapii AH – anonimowych hazardzistów – usłyszałem, że żeby wygrać z nałogiem, trzeba się odwołać do Siły Wyższej, ale sama terapia nie przynosiła skutków. Momentem zwrotnym była msza o uzdrowienie, którą prowadził tu w Poznaniu ojciec Józef Witko. Namówiła mnie na to moja narzeczona i jej tato. Bardzo się za mnie modlili, chociaż wtedy tego jeszcze nie wiedziałem. Są to ludzie głębokiej wiary. Za ich namową poszedłem i poprosiłem Boga, żeby zabrał ode mnie zniewolenie: alkohol i hazard. Ja z początku w ogóle nie chciałem tam iść. W ogóle nic mi się nie chciało. Miałem depresję. Myślałem nawet o śmierci. To był słaby moment w moim życiu, piekło na ziemi. Dodatkowo tego wieczoru, kiedy była msza, leciał mecz Ligi Mistrzów, który bardzo chciałem zobaczyć i byłem zirytowany, że się na to zgodziłem. W kościele był tłum ludzi, więc irytacja rosła. Nagle poczułem, że wszystko zaczyna się we mnie zmieniać. Ojciec Witko modlił się o uzdrowienie. Ludzie dookoła padali – teraz wiem, że to był spoczynek w Duchu Świętym. Poczułem jakiś niezwykły spokój, jakąś dobrą siłę, która sprawiała, że z minuty na minutę czułem się coraz lepiej. Spłynęły na mnie: dobro, miłość i spokój. Czułem się lekki. Wróciła nadzieja, że będzie dobrze. To było jak zasianie ziarna, taki zaczyn. Od tego czasu zacząłem się modlić, ale tak trochę nieśmiało, bez wielkiej wiary. Aż przyszedł Sylwester i Nowy Rok – to był przełom. Tej ostatniej nocy ubiegłego roku modliłem się raz jeszcze prosząc Boga, żeby zabrał ode mnie ten cały syf, ale tym razem z ogromną wiarą, że On może to zrobić. Zaufałem bezgranicznie. Powiedziałem: „Duchu Święty proszę Cię zabierz hazard, alkohol i wszystko co mi przeszkadza w szczęściu i zniewala mnie. Wierzę, że możesz to zrobić. Proszę zabierz to w imię Jezusa Chrystusa”. Obudziłem się pierwszego dnia stycznia i wiedziałem, że jestem uzdrowiony. Obudziłem się będąc nowym człowiekiem. Byłem mocny i spokojny. Wiedziałem, że nigdy w życiu nie pójdę do kasyna, że Bóg wybaczył mi wszystko, że mnie kocha, że On jest Bogiem miłosiernym.

KASIA: Uzdrowienie przyszło tak po prostu z dnia na dzień po tylu latach? Czy to znaczy, że jesteś uzdrowiony już na zawsze?

KRZYSZTOF: Myślę, że proces uzdrawiania i nawracania to proces, który we mnie przebiega, który trwa. Ja codziennie pracuję nad tym. Codziennie dziękuję i codziennie proszę Ducha Świętego. Wiem, że dopóki będę trwał w modlitwie, dopóki będę codziennie z Bogiem, to moja noga w kasynie nie postanie, ponieważ Jego moc jest nie do opisania. Natomiast jeśli się odwrócę i przestanę z Nim rozmawiać, bo moja modlitwa jest po prostu rozmową z Nim, to może być różnie.

KASIA: Gdzie rozmawiasz z Nim najczęściej?

KRZYSZTOF: Wiesz, możesz się zdziwić, ale wierzę, że to można robić wszędzie. Ja chodzę na basen codziennie i pływając modlę się. Pływam i się modlę. Opowiadam Jemu po prostu co u mnie słychać, co mnie boli, proszę i dziękuję za Jego miłosierdzie. Rozmawiam z Nim. Dziś na przykład prosiłem o wsparcie w tej naszej rozmowie, bo jak zawsze przed czymś dobrym, co ma się wydarzyć, wkradła się jakaś irytacja. „Sierściuch” próbuje namieszać.

KASIA: Co się zmieniło w Twoim życiu oprócz tego, że teraz dużo pływasz i się modlisz?

KRZYSZTOF: Wszystko się zmieniło. Żyję sensowniej. Chodzę na mecze, dużo pływam, oglądam filmy, lubię czytać, rozwijam się muzycznie, bardzo dużo komponuję. Przede wszystkim jednak wróciłem do siebie sprzed lat, w sensie – do dawnej wrażliwości, patrzenia na świat, ciekawości ludzi, naiwności dziecka i do marzeń. Przestałem oceniać innych. Pracuję nad miłosierdziem i spokojem. Na przykład wtedy, kiedy ktoś mi zajedzie drogę. Kiedyś bym wyszedł i zrobił scenę. Teraz podchodzę spokojniej. Nadal mi się zdarza zirytować ale już nie tak jak kiedyś. Znowu uwierzyłem w ludzi. Ostatnio dzieją się naokoło mnie prawdziwe cuda – na przykład spotkanie pewnego chłopaka z ojcem, którego on nie widział od 14 lat, które zaczęło się od tego, że odwołano mój koncert. Dłuższa historia, ale widzę, że każde spotkanie i wydarzenie ma sens, mam tu na myśli też doświadczenia trudne, np. moją przeszłość i te wszystkie doliny, piekło przez które przeszedłem. Jak byłeś w piekle to nie chcesz już tam wrócić…

KASIA: Czym jest piekło dziś?

KRZYSZTOF: Piekło to strach. Znam ludzi wspaniałych, którzy nie są osobami wierzącymi, ale są dobrymi ludźmi. Myślę, że każdy z nas ma Boga w sobie, tylko musi odnaleźć drogę do Niego – w sobie. Czasem to nawrócenie następuje przed śmiercią, ale Jego miłosierdzie jest większe niż grzech. Bez Boga, bez duchowości pod skórę wsącza się strach: strach przed życiem, przemijaniem, przed śmiercią. Kobiety boją się zestarzeć i ładują w siebie tony botoksu. Boimy się przemijania, śmierci a to będzie przecież Miłość, z którą się spotkamy. Przecież wszyscy tam idziemy. Lubię wyobrażać sobie Jezusa, do którego się przytulam i to jest miłość wszechogarniająca. Dlatego największą zmianą jest to, że nie ma już we mnie strachu. Jestem w stanie życie za kogoś oddać na ulicy, bo ja wiem, dokąd idę. Lęk o karierę, o to jak to będzie, o nałogi – to wszystko minęło. Jest spokój.

KASIA: Myślisz o tym jakim będziesz ojcem w przyszłości?

KRZYSZTOF: Chciałbym dawać jak najwięcej miłości. Miłość jest podstawą. Czasem dzieci mają wszystko poza atencją rodziców i to jest patologia dużo poważniejsza, niż bicie czy nałogi, bo dziecko potrzebuje uwagi i bliskości, ale wiem, że samo będzie musiało dojść do życiowych prawd.

KASIA: O czym marzysz? O co się modlisz?

KRZYSZTOF: Żeby moi bliscy byli zdrowi, żeby móc dawać ludziom jak najwięcej na koncertach, żeby nagrywać następne dobre płyty – takie proste rzeczy. Żeby Lech Poznań zagrał w Lidze Mistrzów (śmiech).

KASIA: A Twoja ławka rezerwowa? Twoje marzenia o realizacji zawodowej?

KRZYSZTOF: (śmiech)Płyta „Simplefields” się świetnie sprzedaje a ludzie piszą, że tę muzykę czują i lubią. To jest najlepsza nagroda po latach siedzenia na ławce rezerwowych i bez Boga by to nie było możliwe. Odkąd na nowo polubiłem się z Bogiem to jakbym strzelał gola na Marakanie.

KASIA: Dziękuję że podzieliłeś się swoją niezwykle osobistą historią.

KRZYSZTOF: Mam nadzieję, że komuś, kto ma problem, to pomoże. Po to to robię, po to się dzielę…

KASIA: A jeśli ktoś właśnie teraz czyta tę rozmowę z niedowierzaniem, jeżeli też od lat zmaga się z czymś strasznym, to co może zrobić, żeby obudzić się jako nowy człowiek, tak jak Ty?

KRZYSZTOF: Powinna/powinien spróbować. Po prostu Go poprosić. Tyle i aż. Z wiarą, że On jest Bogiem wszechmogącym.

 

Zdjęcia: Gosia Jakubiak, DreamEye Studio, Poznań http://dreameyestudio.pl/

Miejsce: Drukarnia Skład Wina&Chleba Poznań, Podgórna 6, Poznań https://www.facebook.com/PoznanDrukarnia/

Komentarze do wpisu (0)

Chmura tagów
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl