Z Anią Kalczyńską – Maciejowską na rozmowę umówiłam się w studiu Dzień dobry TVN. Tutaj spędza 5 poranków w tygodniu prowadząc na żywo program w duecie z Robertem Kantereitem. Po programie Ania omawia z grupką wydawców scenariusz kolejnego wydania, ale zanim pobiegnie do trójki dzieci i z profesjonalnej dziennikarki przejmie obowiązki troskliwej mamy obiecała mi rozmowę o Bogu w jej życiu, chociaż jak sama przyznaje takich wywiadów nie udziela często.
KASIA: Będę z Tobą szczera. Mam takie doświadczenie jako dziennikarka, że nie każda wierząca osoba chce dziś otwarcie mówić o swojej wierze. Ty w przestrzeni publiczej odważnie mówisz o swoich poglądach. Nie wolisz czasami dla świętego spokoju pomilczeć?
ANIA: Każdemu wydaje się dziś, że panuje nad swoim życiem i nad tym, co go spotyka. Mamy złudne poczucie, że wszystko zależy od nas. Dla osób wierzących oczywiste jest, że tak nie jest i powinniśmy mieć pokorę wobec tego, co dzieje się wkoło nas. Paradoksalnie to właśnie ta pokora powoduje, że mogę a nawet powinnam odważnie wypowiadać się na temat tego w co wierzę i jak myślę. Mam do tego pełne prawo i staram się walczyć o swoje miejsce do wypowiadania sądów i dzielenia się swoim rozumieniem świata, jednocześnie nie narzucając go innym. Każdy z nas decyduje sam, jak chce przeżyć życie, ale ja też mam prawo do tego, żeby bronić swoich wartości. Uważam, że war-tości chrześcijańskie są tak samo ważne, jak każde inne. Staram się nie kategoryzować ludzi, tak jak niektórzy robią to wobec mnie tylko dlatego, że jestem osobą wierzącą. Przypinają mi łatkę fundamentalistki – to jest bardzo niesprawiedliwe. Mam pełne prawo do tego, żeby mówić o wartościach, które wydają mi się uniwersalne.
KASIA: Jak ta otwartość przyjmowana jest przez Twoje środowisko? Czy Ty odczuwasz jakąś szczególną ciekawość związaną z Twoją wiarą?
ANIA: Przez te wszystkie lata kiedy tu pracuję spotkałam się chyba tylko raz z sytuacją, że ktoś zainteresował się moimi poglądami. Chodziło o sprawy prenatalne. Wypowiadałam się na temat aborcji i powstał artykuł w „Na temat” o dziennikarkach, które wypowiadają się odważnie na temat ochrony życia. Nie wypieram się swoich poglądów, ale też nie uważam się za fighterkę, bo to, że ja w coś wierzę, nie uprawnia mnie do narzucania komukolwiek moich poglądów.
To są dobre wartości, które mogą pomóc światu. Ja się nimi kieruję i według mnie najlepiej by było, gdybyśmy wszyscy chcieli żyć zgodnie z takim kodeksem, ale tak nie jest. Świat nie jest czarno – biały. My chrześcijanie możemy się starać dawać dobry przykład, ale też bez przesady – nie można przemawiać
z poziomu wysokiego „C”. Jesteśmy w końcu tylko grzesznikami, więc nie zapominajmy, żeby mówić o nich z pokorą.
KASIA: Które z tych wartości są dla Ciebie najważniejsze na co dzień? Czym jest dla Ciebie wiara na co dzień?
ANIA: Moja wiara przede wszystkim uczy mnie tego, żeby kochać i szanować bliźniego. To jest tak naprawdę podstawa.
W tym przykazaniu wiele się mieści. Począwszy od patrzenia na innych, np. na tych którzy nie kierują się tymi wartościami co ja. Muszę do tego podejść z szacunkiem.
W programie często goszczę ludzi, którzy prezentują diametralnie inne poglądy od moich. Ale najbardziej tę wiarę mogę w praktyce pokazać w relacjach z dziećmi, kiedy jestem zmęczona i nie mam cierpliwości i siły, a dzieci są niegrzeczne
i manifestują swoje histerie, albo inaczej – „wykuwają swój charakter”. Staram się w takich chwilach być cierpliwa i to jest trudne. To jest właśnie przejaw mojego chrześcijaństwa czyli miłości do drugiego człowieka połączonej z szacunkiem do drugiej osoby, która ma swój integralny świat. To podejście przekłada się też na moje małżeństwo, przyjaźnie i inne płaszczyzny życia. Nazwałabym to po prostu staraniem się
o bycie dobrym człowiekiem. Ja w ogóle szanuję ludzi. Może dlatego nie rozumiem chamstwa, którego tak dużo w tym naszym świecie.
KASIA: Nie uważasz, że ten „nasz świat” medialny jednak lubi kontrowersje i nazwijmy to: mocne wypowiedzi.
ANIA: (śmiech) Ale mnie się zdarza coś kontrowersyjnego powiedzieć. Jestem przecież królową wpadek. Jestem osobą żywiołową i wesołą i czasami mi się to po prostu zdarza, ale nie jest to obliczone na skandal, na to, że to się bardziej sprzeda, czy będzie chwytliwe.
KASIA: Jeżeli chodzi o przyznawanie się do wiary,
to mam wrażenie, że to specjalnie chwytliwe nie jest. Bycie osobą wierzącą odbierane jest jako bycie osobą…nie postepową.
ANIA: …nie postępową, pasywną, wycofaną, anachroniczną. Tak jest. Dlatego potrzeba osób charyzmatycznych, które potrafią o wierze mówić z charyzmą jak np. Kamil Stoch czy Robert Friedrich Litza, Szymon Hołownia. Trzeba walczyć z tak zwanym „obciachem”.
KASIA: Czy wiara przekłada się na kanony piękna, kobiecości? Czy wiara ma wpływ na to, jak wyglądasz?
ANIA: Osoby wierzące które znam są piękne poprzez wrażliwość i siłę. Polega to na tym, że są jakby dotknięte jakimś większym spokojem. Nie ma to większego wpływu na to jak wyglądamy oczywiście. Zresztą Pan Bóg kocha tych pięknych i nie pięknych
i tych z gracją większą i z mniejszą.
KASIA: Ale w telewizji piękno duchowe nie wystarczy chyba? Czy Ty w jakiś szczególny sposób dbasz o swój wygląd? Zrobiłabyś sobie na przykład operację plastyczną?
ANIA: Dbam o siebie i chcę wyglądać atrakcyjnie dokładnie tak samo, jak każda kobieta, ale nie poddaję się temu szaleństwu.
Są na przykład aktorki, które korygują sobie nos. Jeśli to ma im pomóc w zdobywaniu ról, to może warto. My w telewizji na szczęście nie musimy być jakimiś miss. Oczywiście kamera kocha ładne twarze, ale główną wartością jest osobowość. To jest ważniejsze.
KASIA: Wiara a sukces, także komercyjny. Czy to się dla Ciebie łączy?
ANIA: Pan Bóg kibicuje naszym talentom i dał nam je po to, żebyśmy je rozwijali. Jest wręcz grzechem nie rozwijanie ich. Dlaczego dobry katolik nie miałby pomnażać pieniędzy? Inna sprawa to ich wykorzystywanie i wykorzystywanie sukcesu.
KASIA: A w miłosci i małżeństwie – pomaga czy ogranicza?
ANIA: Bardzo pomaga. Dopiero sakrament małżeństwa sprawił, że poczułam się kompletna ze swoim mężem. Oczywiście wiele rzeczy ludzi łączy: kredyty na przykład, ale mimo wszystko w tym świecie pełnym pokus małżeństwo bardzo łączy. Na przykład kiedy zbliża się okres Świąt i wszyscy po spowiedzi siadamy do stołu wielkanocnego, to jest taka radość, która wypełnia serce, duma, że nam się to udaje i takie dobre błogosławieństwo.
KASIA: To czemu tyle zdrad naokoło i tyle rozwodów?
ANIA: Mam takie przekonanie, ze z tą wszechobecną zdradą,
to jest temat przereklamowany. Wcale nie jestem przekonana,
że ludzie się dziś naprawdę tak często zdradzają, jak się mówi. Pracuję w telewizji 12 lat i wcale nie jest z tym tak źle. Ludzie, którzy są naokoło mnie, myślą, czują i zakładają rodziny, dbają
o siebie. Oczywiście zdarzają się wyjątki.
KASIA: Czy Twoje dzieci uczysz wiary, czy zostawiasz im wolność wyboru. Często słyszę dziś takie zdanie: „jak dorośnie to sam wybierze, w co chce wierzyć”.
Jak Ty podchodzisz do wychowania w wierze?
ANIA: Ja zostałam wychowana w wierze i chcę tę wiarę przekazać moim dzieciom. My wierzymy. Różnie nam wychodzi, ale się staramy. Muszę przyznać, że moje dzieci nie przepadają za chodzeniem do kościoła, ale modlimy się razem co wieczór. Nie rozumieją jeszcze wszystkiego: pytają na przykład: „wczoraj nie pomodliłem się do Aniołka a jednak Bozia dała mi dobre sny i dobrze spałem. Jak to możliwe?”. To całe odkrywanie świata Pana Boga jeszcze przed nami. Robię to stopniowo. Oczywiście moje dzieci będą miały własne życie i nie wiem, którą drogą pójdą, ale chciałabym dać im ten fundament. Dobrze jest rozmawiać z Bogiem i móc polecić swoje problemy komuś.
KASIA: O co i gdzie modlisz się najczęściej?
ANIA: Kiedy się modlę, modlę się dziękczynnie i dziękuję przede wszystkim za zdrowie rodziny, męża i moje dzieci. Jeśli chodzi o miejsca mam sentyment do Kościoła sióstr Wizytek. Tam braliśmy ślub i tam chodzimy w Święta.
KASIA: Jako dziennikarka śledzisz to, co dzieje się na świecie. Dlaczego Twoim zdaniem mało słyszy się w Polsce o tym, co się dzieje w Syrii na przykład, o zagładzie chrześcijan.
ANIA: To, co dzieje się dziś w Syrii, Nigrze i Egipcie to Holocaust. Giną zarówno Kurdowie, czyli muzułmanie, jak i chrześcijanie. Obawiam się, że media są tym niezainteresowane, bo pozornie jest to odległy świat, nie nasz. Prawda o konfliktach religijnych na świecie dziś jest taka, że część radykalnych bojow-ników jak Boko Haram zasłania się religią, ale w rzeczywistości walczą o władzę. Gdyby nie było wiary, zasłanialiby się czym innym. To, co dzieje się w Afryce rodzi strach i zmienia nasze postrzeganie Islamu. Ile razy mamy przytakiwać, że to religia miłości i pokoju skoro w jej imieniu giną straszliwą śmiercią nasi bracia w wierze?
KASIA: Czy religia może być tematem żartów? Czy są granice wolności słowa?
ANIA: Po tym co stało się ostatnio w redakcji Charlie, rozmawiałam osobiście z Francuzami, którzy są gotowi wszystko poświęcić za wolność słowa a ja osobiście uważam, że są granice, których nie powinniśmy przekraczać. Uważam, że obrażanie religii nie przynosi nic dobrego. Jeżeli drwisz z kogoś z powodu tego, w co wierzy – to jaka jest tego wartość? To niczego nie buduje, a jedynie niszczy. Ja nie kpię z niczyjej religii i chcia-łabym, żeby szanowano też moją wiarę.
KASIA: Co jest najważniejsze w życiu z Bogiem w wielkim mieście?
ANIA: Żeby zastąpić szumny zwrot „miłość bliźniego” powiem, że przede wszystkim życzliwość, czyli patrzenie na siebie dobrym okiem. Żebyśmy nie zazdrościli, nie obrażali, nie oceniali z wyższością. Wiara to też odwaga w podejmowaniu wyzwań. Jeśli trzeba zawalczyć to walczmy, ale według zasad „fair play”, żebyśmy sami do siebie mieli szacunek.
Ja dzięki wierze jestem osobą szczęśliwą i spokojną. Wiem skąd pochodzę, dokąd kiedyś trafię, mam drogowskazy przykazań, które są po prostu dobre, które gwarantują mi spokój. Dla mnie to recepta na szczęście i fajne, dobre życie.
Zdjęcia: http://tolala.pl/