Z Rozalią Mancewicz, Miss Polonią spotkałam się w rodzinnym majątku Howieny we wsi Pomigacze na Podlasiu. Po tym jak kilka lat temu Rozalia zdobyła koronę miss świat stanął przed nią otworem. Mimo to zamiast blichtru i kariery w wielkim mieście wybrała powrót w rodzinne strony, na dziewicze Podlasie, gdzie przyroda zapiera dech w piersiach, a ludzie są bezpośredni i gościnni. Tutaj mieszka z mężem, dwiema pięknymi siostrami, bratem i rodzicami. Wspólnie prowadzą rodzinny interes: siedlisko dla zmęczonych miastem czyli majątek Howieny. Rozalia niedawno została mamą, więc to dla niej wyjątkowy czas. Kiedy siadamy na ganku z herbatą w ręku, dookoła nas szumią drzewa, za plecami cicho skrzypi wiatrak a nad nami latają bociany.
KASIA: Kiedy patrzę jak tutaj pięknie, trochę się nie dziwię, że Ty uciekłaś z wielkiego miasta tutaj na Podlasie.
ROZALIA: Tak, ja za bardzo nie lubię miasta, tego hałasu i życia w biegu. Tutaj czuję się jak u siebie, kocham taką swobodę, rodzinę też. Bardzo jestem związana z rodziną i to był priorytet przeprowadzki. Wróciłam tutaj na stare śmieci. Tutaj jest mój mąż, synek, siostry, brat i rodzice. Razem tworzymy rodzinę, która się wspiera na dobre i na złe.
KASIA: Czy Boga łatwiej jest spotkać tutaj na wsi, czy w wielkim mieście?
ROZALIA: Tutaj jest łatwiej, zdecydowanie łatwiej. Tutaj jest też mama, która zawsze mnie zapyta: w kościele byłaś, czy nie byłaś? Ona zawsze nas wszystkich jakoś pilnuje, dba żebyśmy nie zapomnieli. Tutaj też zdecydowanie łatwiej się wyciszyć, zatrzymać, być tu i teraz. W wielkim mieście nigdy na nic nie ma czasu. Doświadczyłam tego sama po tym, jak zdobyłam koronę miss. W tym pędzie i wśród ludzi, którzy udają, że znają się na twoim życiu łatwo się pogubić. Na wsi, w mniejszych miastach łatwiej być bliżej z Bogiem.
KASIA: Myślisz o tym czasami, że może mogłabyś żyć inaczej, np. być modelką w Japonii, co by było gdyby? Nie masz poczucia, że zaprzepaściłaś jakąś szansę?
ROZALIA: Nigdy nie rozpamiętuję. Nie zastanawiam się: co by było gdyby. Wiara daje mi spokój, że wszystko jest pod kontrolą. Co miało być, to było, będzie i jest. Nie można żyć na próbę, podejmować jakichś decyzji a później oglądać się za siebie. Ja jestem raczej taka prostolinijna i ufna.
KASIA: Mówisz, że tutaj na Podlasiu łatwiej Go znaleźć, niż w wielkim mieście a jak wyglądał ten czas, kiedy zdobywałaś koronę, kiedy się otworzyła wielka kariera przed tobą? Czy tam w wielkim mieście zawsze się Go trzymałaś?
ROZALIA: Od zawsze miałam tak, że codziennie dziękowałam Bogu za to, że jestem w tym miejscu, w jakim jestem i jednocześnie też prosiłam, żeby dodawał mi sił, żebym nie zboczyła na jakąś złą drogę. Codziennie od nowa dziękuję i proszę o Jego prowadzenie. Trzymam się Jego i On mnie prowadzi dobrą drogą. Jestem szczęśliwa i spełniona z Nim.
KASIA: Czy On też doradza Tobie też w trudnych sytuacjach, w podejmowaniu ważnych decyzji?
ROZALIA: Miałam kiedyś narzeczonego i miałam z nim same problemy. Wtedy właśnie rozmawiałam z Bogiem, czy mam go zostawić czy dalej z nim być. Mama wkroczyła do akcji i myślę, że to Bóg czuwał nad tym wszystkim. Że tak powiem, mama go pogoniła i dobrze się złożyło bo jestem teraz bardzo szczęśliwa a z tamtym człowiekiem nie sądzę, żebym była.
KASIA: Czyli On też chroni przed błędami?
ROZALIA: Zdecydowanie tak, bo nie wiedziałam, w którą stronę pójść, czy zostawić rodzinę i zaufać temu chłopakowi, czy posłuchać Boga…
KASIA: Czyli on cię chciał stąd wywieźć?
ROZALIA: Tak. Nie chciał, żebym mieszkała na Podlasiu.
KASIA: Kiedy ja oglądam się za siebie to zaczynam modlić się modlitwą dziękczynienia: dziękuję Ci, Boże, że nie spełniłeś wszystkich moich modlitw, że wyciągałeś mnie z tych głupich relacji.
ROZALIA: Bóg naprawdę prowadzi jeśli się Jemu zaufa i On lepiej wie, co jest dobre dla nas. On widzi więcej.
KASIA: Czy kiedy patrzysz dzisiaj na tamtą relację, to cieszysz się z tej decyzji?
ROZALIA: Ojej, nawet nie wiesz jak bardzo! Podziękowałam mamie, nawet się rozpłakałam. Podziękowałam Bogu, cały czas Jemu dziękuję za prowadzenie…
KASIA: Niedawno zostałaś mamą. Powiedz, czy mały Henryk będzie wychowany w wierze?
ROZALIA: Od razu jak nauczy się mówić babcia pierwsza zacznie uczyć małego pacierza, modlitw. Ale też byliśmy już z wózeczkiem w kościele. Chcę od małego wpajać jemu religię, żeby zawsze zwracał się do Boga.
KASIA: Dlaczego to jest takie ważne dla ciebie?
ROZALIA: Myślę, że dzięki wierze będzie miał w życiu łatwiej. Zawsze będzie miał nad sobą Osobę, która doda mu otuchy. Będzie wiedział, że zawsze ma Kogoś, do kogo może się zwrócić i jeśli będzie się Go trzymał jak ja. On go zawsze poprowadzi najlepszą drogą.
KASIA: Czy łatwo można osiągnąć sukces będąc wiernym swoim przekonaniom i idąc przez życie z Bogiem?
ROZALIA: Wiara i sukces się nie wykluczają, a nawet jest odwrotnie. Z Bogiem jak najbardziej można osiągnąć sukces. Właśnie nie po trupach do celu, tylko delikatnie, z troską, zawsze z dystansem. Myślę, że to jest wszystko zapisane w górze dla każdego człowieka, nie ma nic na siłę, trzeba wszystko z dystansem robić. Gdybym została w Warszawie, to może by się to inaczej potoczyło, byłabym pewnie samotna i nieszczęśliwa, a tak wróciłam, mam szczęśliwe małżeństwo, zdrowego synka, dziewiczą przyrodę za oknem, rodzinę. Myślę, że to całe szczęście było tam gdzieś na górze zapisane.
KASIA: Jak Ty sobie wyobrażasz Boga?
ROZALIA: Bóg to przyjaciel, który zawsze dobrze podpowiada, który jest wszędzie, za mną, przede mną, nade mną, obok mnie. Gdzie się nie obrócę, to tam On jest. Wszędzie. Opiekuje się mną najlepiej.
Zdjęcia: Paweł Grześ
Makijaż: Agnieszka Woźniak
Stylizacja: Pola Gomółka
Miejsce: Majątkek Howieny http://www.majatek-howieny.pl
Rozmowie towarzyszyły dwa pieski: Fruzia i Maniuś